piątek, 4 lutego 2011

keepaliver.ping()

Sporo czasu minęło od ostatniego posta. Powód jak zwykle ten sam - zgodnie ze starym chińskim przysłowiem: "Jest czas na pracę i jest czas na zbieranie ryżu".

Ale mimo nawału pracy mam dla Was trochę materiałów:

1. Prezentacja "Software Craftsmanship - Język wzorców językiem profesjonalistów"
Dzięki uprzejmości Łukasza Lenarta na parleys pojawiła się moja prezentacja z zeszłorocznej javarsowi.

2. Prezentacja "Domain Driven Design. Wszystko jest na miejscu i wszystko ma swoje miejsce".
Najbliższy tydzień spędzam we Wrocławiu. Przy okazji, na zaproszenie Pawła Zubkiewicza - lidera wrocławskiego JUGa - opowiem o DDD; szczegóły.
Z braku czasu będzie to ta sama prezentacja, którą przedstawiałem na zeszłorocznym NYAC. Slajdy będą te same, ale od czerwca zgromadziłem nowe doświadczenia, o których będę chciał opowiedzieć.


Natomiast w kwietniu szykuję dla Was nowy materiał - prezentację "Command-query Responsibility Segregation - nowe, bardziej racjonalne podejście do warstw". Mam ambitny plan aby forma graficzna tej prezentacji była mocno odmienna od wszystkiego co do tej pory pokazywałem.

Materiał będzie można zobaczyć na konferencjach:
- 33rd Degree
- 4 Developers

Zapraszam serdecznie na obie konferencje. Myślę, że agenda 33rd Degree już teraz wygląda bardzo zachęcająco.
Natomiast jako członek komitetu programowego 4 Developers zdradzę, że również będzie ciekawie:)

//==========================

Kolejne posty merytoryczne powinny pojawić się pod koniec miesiąca.
Chociaż przyznam, że Java i inżynieria oprogramowania muszą konkurować o zasoby z moją nową zabawką - audiofilskim zestawem stereo, który trzeba co chwilę testować na nowych kablach, płytach i w nowych rozmieszczeniach (ostrzegam - nie dajcie się w to wciągnąć) ;P

12 komentarzy:

Dariusz Łuksza pisze...

Gratuluję słuchu jeżeli słyszysz różnicę pomiędzy poszczególnymi kablami i interconnectami. Ja niestety takiej różnicy nie słyszę ;)

Pozdrawiam
Darek

Sławek Sobótka pisze...

Heh zależy jak na to spojrzeć... można traktować to również jako przekleństwo;)

Ale potwierdzam, że różnica jest na kablach i sprzęcie jest wyraźna. Kiedyś myślałem, że kable to ściema i wyłudzanie kasy. Jednak już po pierwszej *ślepej* próbie przekonałem się, że mają ogromne znaczenie. Co ciekawe, wcale nie jest tak, że im droższy kabel, tym lepiej. Owszem z ceną wzrasta analityka (szczegóły, separacja osobnych dźwięków bez efektu zlewania, w pomieszczeniu powstaje scena itd) dźwięku, ale nie oznacza to, że ogólne wrażenie musi być bardziej przyjemne.

A podstawa to i tak dobrej jakości nagranie, dobrze zmasterowane. Dla ciekawych: http://pl.wikipedia.org/wiki/Loudness_war
Słuchanie takiego materiału jest po prostu przykre:/

Konrad Garus pisze...

Szkoda tylko, że teraz prawie każda muzyka rozrywkowa jest przez loudness war spaczona... Nawet remastery brzmią często gorzej od oryginału (vide "Brothers in Arms").

Sławek Sobótka pisze...

Tak, podstawowa zasada to żadnych remasetrd edition po 2000r.

Jak wyjaśnił jeden człowiek zajmujący się masteringiem dźwięku: w loudness war chodzi o "optymalizację" pod przenośne odtwarzacze mp3. Każde, nawet niewyrobione ucho uzna, że głośniej to lepiej. Teraz jak mamy tysiące mptrójek i słuchamy w trybie shuffle to ciche utwory wydają się słabe i naciskamy next.

Druga sprawa to optymalizacja pod małe i tanie słuchaweczki - dynamiczny sygnał spaliłby je dosyć szybko. Poza tym nie było by słychać połowy pasma;)

Co do muzyki rozrywkowej to często edycje japońskie są lepsze - bardziej dynamiczne.

Irek Matysiewicz pisze...

O słowie "loudness war" prawdę mówiąc pierwszy raz słyszę, ale wygląda na to, że to typowe zagranie marketingowe, tak jak dodawanie śmiechu z puszki do seriali komediowych, nad wyraz ładne aktorki i aktorzy (ładniejsi niż ci z filmów 30 lat temu), o piosenkarzach i piosenkarkach nie wspominając, czy malowanie niemal wszystkiego co ma budzić zaufanie na niebiesko (Windows 7, strona Asseco, Comarch, UHC, CompuGroup, Google, Decerto, Samsung, Sii, Nasza Klasa, Facebook, Twitter, StockWatch, GPW, e-banking, ...)

Konrad Garus pisze...

Zgodziłbym się że to jakiś znak czasów, ale z innych powodów. Jak pisał Sławek bardziej niż o "fajność" chodzi o optymalizację pod kątem konsumpcji "w biegu". To samo dotyczy filmów, książek itd. Przy okazji polecam: http://tygodnik.onet.pl/33,0,51179,1,artykul.html

Szkoda tylko, że jak ktoś woli w spokoju się delektować, coraz rzadziej ma w czym wybierać.

Irek Matysiewicz pisze...

Ten "znak czasów" wynika z psychologii: 100 czy 30 lat temu wiedza psychologów była mniejsza niż teraz, a tym samym marketingowcy nie mieli tak silnych narzędzi.

Przykładowo od wieków ludzie wiedzieli, że lepiej być ładnym a nie brzydkim, ale nikt nie przypuszczał że tak bardzo, np. badania nad amerykańskimi sądami (teoretycznie powinny zasiadać tam obiektywne osoby) pokazują, że ładni przestępcy dostawali średnio 2x lżejsze wyroki od brzydszych. Albo: wybory prezydenckie w USA niemal zawsze wygrywa wyższy kandydat.

I stąd np. taka Doda, która wg mnie nie ma nawet dobrego głosu i bez makijażu wygląda jak wygląda, wystarczy że się trochę odmaluje i porobi trochę szumu wokół swojej osoby i już ludzie kupują jej płyty i chodzą na koncerty.

"Cywilizacja rozwija się przez wzrost liczby operacji, które możemy wykonywać bez myślenia o nich"
Im bardziej się rozwija, tym bardziej ludzie są skłonni do reakcji automatycznych (ładna piosenkarka - pewnie dobra, głośna piosenka - pewnie dobra, niebieska strona internetowa firmy - mogę im zaufać)

Sławek Sobótka pisze...

@Konrad
Artykuł Dukaja czytałem już jakiś czas temu i muszę przyznać, że zrobił na mnie wrażenie całościowym podejściem do problemu od różnych stron.

Symptomy, o których pisze są niezaprzeczalne - obserwuję je u siebie samego jak i u znajomych.

Problemy opisane w sekcjach "bez wnikania" czy "rozmycie" można uznać za regres cywilizacji (chyba, że brzmi to zbyt poważnie:)

Ale skoro wywiązała się nam ciekawa dyskusja, to ja zagram rolę Adwokata Diabła aby ją podtrzymać... Nawiązując do streszczenia z tekstu "Spośród tradycyjnych sposobów odbioru kultury, czytanie jest jedynym, do którego człowiek nie został przystosowany ewolucyjnie." - a może kultura oparta o słowo pisane jest formą przejściową?

Może słowo pisane miało swoje miejsce w historii z uwagi na heh "niedostatki technologii". Skoro brakowało medium (kabli itd) do przekazywania myśli w naturalnej dla człowieka formie to przyjęto formę nienaturalną (optymalizującą stosunek nakładu surowca do ilości treści) w postaci opasłych ksiąg.

@Irek
Na tle całej "sceny" Doda nie jest jeszcze taka najgorsza od strony wokalnej;P

Co do muzyki rozrywkowej (a właściwie "muzyki" - skąd cudzysłów, to za chwilę wyjaśnię) to trzeba zmienić podejście.
W populacji jakiś procent ludzi zachwyca się doznaniami akustycznymi a jakiś procent wizualnymi oraz ew. innymi.
Co teraz mają począć ludzie, dla których dźwięk nie jest priorytetowy? Przecież znaudzili by się na koncercie czy przed TV oglądając teledyski itd. Dla jakiegoś procenta populacji muzyka jest tylko tłem (zbędnym to zbyt mocne, ale dopełniającym np poprzez prosty rytm), a główny kontent to obraz.

Przemysł mając świadomość statystycznego zapotrzebowania na rynku dostarcza produkt pod klienta. Kto chce ten konsumuje:)

Irek Matysiewicz pisze...

Przykład Dody podaję tylko dlatego, że chyba każdy ją dobrze kojarzy.
Wcale nie mówię, że to źle, że Doda robi tak a nie inaczej: chce pewnie zarobić, a skoro wygląda jak wygląda i śpiewa jak śpiewa to nie pozostaje jej nic innego jak się przesadnie malować. A jak rynek to kupuje to OK, nikomu krzywdy nie robi.
Piszę o tym po prostu bo to trochę śmieszne. :-)

A jeszcze ze 100 lat temu za ideał urody kobiecej w Europie uchodziły odrobinę pulchniutkie.

Konrad Garus pisze...

To ja chyba należę do wymierającego gatunku. Lubię wieczorem spokojnie poczytać albo posłuchać muzyki, poświęcając im całą uwagę. Za to nie przepadam za robieniem z muzyki tła.

Z drugiej strony, nie lubię jak ja poświęcam komuś uwagę, a ktoś albo bez przerwy bawi się telefonem/komputerem. Albo gdy trafia do mnie płyta lub książka, która w "powszechnej opinii" jest bardzo dobra, a okazuje się mierna, płaska i plastikowa. Inaczej mówiąc, wypaczona przez dopasowanie pod gust tego samego masowego "rozbieganego" konsumenta, za którym nie przepadam w życiu prywatnym.

Często jedno idzie w parze z drugim. Doda czy inny Feel mogą mieć produkcję równie kiepską jak treść. Gorzej, gdy za tym trendem podążają wszyscy twórcy, nawet ci bardziej niszowi i wymagający (z mojej półki: Satriani, Tool, Dream Theater, wreszcie Metallica). Z ostatniej dekady chyba nie mam płyty "popularnej", której jakość by mnie zachwyciła. Broni się jazz, ale czasem chce się czegoś innego.

Co do "schyłku słowa pisanego": Nie wyobrażam sobie przekazywania głębszej wiedzy w innej postaci. Czym zastąpić solidny podręcznik? Tego nie da się przekazać za pomocą serii fajnych i lekkich obrazków. Kolejny argument to względy praktyczne. Z gazety mogę łatwo wybrać to, co mnie interesuje, ale w półgodzinnych wiadomościach telewizyjnych muszę znosić bezwartościowe wypowiedzi polityków. Podręcznik mogę przekartkować w odpowiednie miejsce, a nagrany wykład już trudniej.

Prędzej okaże się, że nauka i kultura wrócą na dawne miejsce i staną się bardziej elitarne.

Sławek Sobótka pisze...

Zdolność do skupienia może kiedyś stać się skilksem dającym niezłą przewagę:)
Stanie się poszukiwana i zaczną pojawiać się treningi i szkolenia z tej umiejętności.
A co do tej zabawy podczas rozmowy to jest to dla mnie dyskwalifikujące delikwenta:P

Co do muzyki jako tła to też nie lubię, ale jest to cecha słuchowców dla których bodziec akustyczny ma priorytet. Ludzie są różni i stąd np problemy np z muzyką w pracy, gdzie w pokoju siedzią ludzie o innych "koprocesorach dźwięku" pod czaszką:)

Ze schyłkiem słowa pisanego prowokacyjnie przesadziłem. Jednak jeżeli rynek odbiorców się skurczy to wydawanie nowych podręczników stanie się nieopłacalne. Żeby nie szukać daleko: ilu programistów uczy się z książek a ilu ze (słabych) blogasków?Ile istnieje dobrych podręczników?

Co do elitarności kultury i nauki to uważam, że jednak ogólny dobrostan byłby lepszy gdyby nie były elitarne a bardziej powszechne. Więc warto powalczyć...

Co do muzyki jeszcze, to polecam album Death Magnetic w wersji wyciągniętej z gry Guitar Hero - jest po prostu inaczej zmasterowany. Co prawda jest dostępny w mp3 320, ale brzmi zdecydowanie lepiej (bardziej dynamicznie) niż na tragicznym CD. Chociaż wciąż płasko - ale to chyba z konieczności. Trzeba w końcu dopasować brzmienie instrumentów do płaskiego wokalu Hetfileda aby całośc była spójna;P Generalnie płaskie z natury albumy Metallicy są zawsze nieco bardziej dynamiczne w wydaniach japońskich.

Irek Matysiewicz pisze...

[Nie wyobrażam sobie przekazywania głębszej wiedzy w innej postaci. Czym zastąpić solidny podręcznik? ]

Wg mnie opinia jakie to książki są dobre a inne media przekazu są fuj są mocno przesadzone. Każda forma ma swoje wady i zalety. Po prostu ludzie nie potrafią ich używać, no bo łatwiej jest włączyć telewizor, czy wejść na Facebooka i pograć w Farmvilla niż znaleźć sobie coś naprawdę wartościowego. No pain, no gain!


[Tego nie da się przekazać za pomocą serii fajnych i lekkich obrazków. ]

Już nie od dziś wiadomo, że przy nauce czy przekazywaniu wiedzy dobrze jest wykorzystywać obie półkule mózgu. Suche fakty to tylko lewa półkula, a wszelakie metafory czy fajne obrazki to prawa. A znalezienie trafnej metafory to tylko kwestia wyobraźni.
Weźmy Jezusa, Buddę czy Konfucjusza. Jak inaczej wyjaśnić tak złożone sprawy jak religia, prostym ludziom, jak właśnie nie za pomocą metafor o rybaku ludzi, ziarnku gorczycy czy miłosiernym Samarytaninie? Gdyby nie te metafory pewnie dziś o chrześcijaństwie, buddyźmie czy konfucjoniźmie byśmy nie słyszeli.