Inżynieria oprogramowania w ujęciu systemowym.
Zintegrowane podejście do metodyk,
technologii (głównie Java EE), architektury i rozwoju ścieżki kariery programisty.
niedziela, 5 lipca 2009
Jakość (życia)
Kolejna Javarsovia za nami.
Brawa dla organizatorów za profesjonalizm i samą inicjatywę. Podziękowania należą się też (a właściwie to przede wszystkim) prelegentom, którzy altruistycznie dzielili się wiedzą i doświadczeniem.
W stosunku do poprzedniego roku zauważam pozytywną zmianę patrząc na przekrój tematów. Zdecydowanie mniej onanizmu technicznego. Nowe zabawki nie rozwiązują problemów, oprócz tych, które same stwarzają. Stawiamy bardziej na profesję. To chyba znak, że idą zmiany w mentalności naszego comunity - zgodnie z nowym trendem: craftsmanship.
W większości prezentacji, w których uczestniczyłem pojawiała się idea jakości. Jakości rozumianej nie tylko jako atrybut produktu, ale przede wszystkim jako jakość naszej codziennej pracy.
Z jakością produktu bywa różnie - nie zawsze jest istotna. Klient nie jest świadomy - dla niego ma po prostu działać. Szef martwi się o harmonogram i budżet - o inne sprawy będziemy (będziecie;P) martwić się później. Biznes rządzi się swoimi prawami i to jest zrozumiałe.
Natomiast aspekt jakości rozumianej jako jakość codziennej pracy nad projektem IT to coś z goła innego. Chyba nikt nie lubi tego uczucia, gdy budzisz się rano, otwierasz oczy, patrzysz w sufit a pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy na dobry początek nowego dnia to "k@#$%, nie po to studiowałem x lat żeby teraz wstawać rano, brać widły do ręki i przerzucać ten zgniły kod".
W wymiarze osobistym jakość codziennej pracy jest jedną z najważniejszych składowych jakości życia.
Chyba stąd u prelegentów, którzy swoje w życiu przerzucili, refleksje na tym co robić aby nie szarpać się w codziennej pracy. Krótka relacja z prelekcji, w których uczestniczyłem:
Randori TDD - Krzysztof Jelski - ciekawe podejście do developemntu. Randori w skrócie (i na ile udało mi się zrozumieć) polega na programowani w parach z rolą kierowcy i pilota. Kierowca programuje skupiając się na detalach podczas gdy pilot dba szerszą wizję.
Programowanie odbywa się w cyklach: najpierw test, działająca implementacja, refaktoryzacja do osiągnięcia jakości rozwiązania. Rozpoczęcie programowania od testu powoduje, że zastanawiamy się nad tym JAK nasza klasa będzie używana przez klasę-klienta.
Co prawda wymaga to zmiany mentalnej, ale spojrzenie z perspektywy klasy-klienta na prawdę się opłaca. Chyba każdy nie raz miał przykre uczucie niesmaku próbując wreszcie użyć swój super zestaw właśnie stworzonych klasek.
Przewiduję również wzrost produktywności - ciężko obijać się gdy siedzi ktoś obok nas;)
Wg mnie jest również doskonały sposób na efektywne przekazywanie wiedzy.
Najszybciej uczymy się przez naśladownictwo. Zjawisko to może zostać spotęgowane przez obecność eksperta, który na bieżąco wyjaśnia rozwiązania problemów i przesłanki stojące za wyborem danego podejścia. Najbardziej efektywnym i przynoszącym najlepsze rezultaty sposobem na wprowadzenie nowego członka do zespołu jest poświęcenie mu czasu na wspólne programowanie. Niemal naturalnie przejmuje on wówczas nawyki i dobre praktyki, których samodzielne wypracowanie zajmuje niejednokrotnie lata.
Drools Guvnor - Jarosław Kijanowski - tutaj aspekt jakości pracy nie był zbyt silnie uwypuklony. Może poza aluzjami do poziomu profesjonalizmu analityków;)
Na na podkreślenie zasługuje sama forma prelekcji: z jajem, bez stresu, ogólna idea-zaciekawienie-przykład. O to chodzi!
Praca z odziedziczonym kodem - Jakub Dziwisz przede wszystkim brawa na Jakuba (agiletuning) - profesjonalny prelegent z charyzmą i klasą. Praca z odziedziczonym kodem, hmm temat w sumie bardzo smutny;) Zaprezentowano techniki refaktoryzacji, mające na celu zmniejszenie bólu. Pamiętajmy jednak, że słaby kod to nie tylko problem przeszłości. On powstaje również tu i teraz zatem przedstawione techniki mogą mieć wykorzystanie w codziennej pracy. Podstawa to dobrze zrozumiany OOD, G.R.A.S.P i S.O.L.I.D oraz wzorce projektowe w granicach rozsądku.
Ewolucja Architektury - Paweł Lipiński. Paweł zaprezentował pragmatyczne podejście do architektury. Architektura - arcy ważny składnik procesu a z dyskusji uczestników widać było, że są różne sposoby rozumienia tego słowa. Przydało by się uporządkowanie pojęć: wskazania domen architektury (aplikacji, systemy, wdrożeniowa) oraz jasnego rozdzielenia architektury od projektowania.
Najważniejsza wg mnie myśl z prelekcji: architekci muszą programować. Jako architekt potwierdzam i podpisuję się pod zdaniem Pawła. Niestety aby móc powiedzieć coś sensownego na temat kształtu systemu trzeba ubabrać sobie rączki. Nie wystarczy mieć doświadczenia x lat temu, a już kuriozalna jest sytuacja gdy architekt może pochwalić się jedynie programikiem w Pascalu napisanym na studiach.
//==============================
Prezentowane zagadnienia poruszyły część aspektów jakości (w sensie bezstresowej pracy) w całym procesie wytwarzania softu.
Do kompletu, jako uzupełnienie, dodałbym:
- Analizę biznesową - zrozumienie problemu klienta, zebranie wymagań
- Rzetelną analizę systemową - analiza to proces myślowy, włożenie wysiłku w uporządkowanie biznesu. Warto wesprzeć się sprawdzonymi rozwiązaniami, takimi jak Archetypy biznesowe. Niestety czasem jest to jedynie spisanie ton dokumentów zawierających nieprzetrawiony bełkot.
- Architektura - podczas prelekcji Pawła padło pytanie o przykłady architektur. Wszystko oczywiście zależy od konkretnego problemu Ja obecnie w nietrywialnych aplikacjach webowych stosuję modyfikowane do problemu architektury Distributed DDD oparte o Command-Query Separation.
- Projekt - Architektura narzuca ogólny styl projektowania. Aby uniknąć w niedalekiej przyszłości koszmaru utrzymania własnego kodu warto wspierać się technikami OO takimi jak SOLID czy GRASP.
Ale podstawa to w ogóle projektować zamiast rzucać się jak dzikus na klawiaturę i radośnie napieprzać;)
środa, 1 lipca 2009
Ile Ci to zajmie? (różnice w postrzeganiu czasu)
Niektóre filozofie zakładają, że czas nie istnieje. Jest tylko tu i teraz, upływ czasu to złudzenie. Inni z kolei chcą go wyginać i zaginać.
Ale zejdźmy na ziemię. W biznesie czas to tylko pieniądz. Stąd też najczęściej pojawiającym się pytaniem w komercyjnym procesie tworzenia softu jest nasze ulubione:
ILE CI TO ZAJMIE?
Managerowie uwielbiają zadręczać tym pytaniem swoich/swoje zasoby. Irytują się, gdy developerzy nie są w stanie odpowiedzieć na tak elementarne pytanie. Przecież jeżeli robi się coś od kilku lat to powinno dać się niemal co do godziny określić ilość potrzebnego czasu. Co za durnie, siedzą w tym po uszy i nie potrafią nawet zarządzać sobą, swoimi zadaniami i swoim czasem. Przecież programowanie jest prawie jak budowanie. Macie nawet te swoje wzorce pokrakowe (czy jakieś tam) oparte na latach doświadczeń budowlańców. Muszę mieć harmonogram i się z niego wywiązać. Budżet Panowie! Budżet!
Developerom z drugiej strony ciśnie się na usta "Nie wiem! Nigdy wcześniej tego nie robiłem!" - heh ale tylko Ci o mocnej pozycji w plemieniu mogą sobie pozwolić na zwerbalizowanie swoich myśli. Czy on nie rozumie, ze praca badawczo-rozwojowa (a taką właściwie jest każdy nowy projekt z uwagi na nowe narzędzia) nie jest liniowa a eksponencjalna. Stając w kopalni z kilofem w ręku, kilometr pod ziemią i fedrując na przodku nigdy nie wiadomo kiedy trafimy na skałę, ile będzie trwać stagnacja i kiedy pojawi się nagły wybuch ruszający wszystko do przodu. Programowanie to nie murowanie muru z cegieł (1 cegła na minutę = > mur z 1000 cegieł to 16.7 godziny) - to tak nie działa.
Jedni i drudzy mamroczą pod nosem: co za durnie!
Zagadnienie szacowania czasu, metodyki szacowania to temat na osobna bajkę, dziś będzie o postrzeganiu czasu.
Ale zanim przejdziemy do corowej warstwy posta, zatrzymajmy się na chwilę aby pokazać sceptykom, że postrzeganie czasu rzeczywiście jest względne i każdy doświadcza tego niemal codziennie (proszę nie uciekać od ekranów - względne w sensie poznawczym a nie w sensie teorii względności).
Pomijając filozoficzną i fizyczną naturę czasu, Twój mózg jest po prostu tak skonstruowany, że postrzega upływ czasu. Mamy wbudowane 2 "koprocesory czasu" - zegary dobowy i bieżący. Zegar bieżący opiera się na mechanizmie taktowania (tysiące neuronów) i próbkowania (neurony gwiaździste i piramidalne). Co ciekawe i istotne dla nas, hormony stresu zmieniają stężenie neuroprzekaźników w naszym "koprocesorze" czasu bieżącego co powoduje zmiany w "tykaniu" a co za tym idzie próbkowaniu bodźców ze świata.
Wszyscy znamy uczucie dłużenia się czasu lub odwrotne do niego - szybki upływ czasu. Jak się okazuje niem tu żadnej magii - wszystko zależy od poziomu hormonów stresu. Dzięki temu np w stresowej sytuacji na drodze mamy "gęste" próbkowanie świata, wchłaniamy więcej danych w jednostce czasu i mamy więcej "cykli" na podejmowanie działań związanym z uniknięciem zderzenia z jakimś durniem.
Przejdźmy do meritum, czyli czasu w kontekście IT.
W tym celu zostawmy poziom "techniczny" czyli neurony i przyjrzyjmy się ogólnym strategiom przeżywania czasu: Spontaniczny plan dnia.
Wynika z niego, że dysonans w podejściu do czasu i planowania jaki obserwujemy na różnych stanowiskach może wynikać z różnych sposobów myślenia o czasie. Tak, tak, wg tego modelu różnimy się wewnętrznymi reprezentacjami czasu!
Mamy zatem ludzi żyjących:
- W czasie (In time) - żyją chwilą, odczuwają każdy moment, bez planu i kontroli czasu, skupiają się na aktualnym działaniu
- Pomiędzy Czasem (Between Time) - w pozycji zdystansowanej do czasu, mają na niego ogólny ogląd, widzą możliwości działania, ale nie przypisują im czasu trwania, dowolnie przestawiają zadania
- Poprzez Czas (Through Time) - również z dystansem, ale mając ścisły chronologiczny plan, każde zdarzenie ma czas rozpoczęcia i czas trwania, czas jest linią o ograniczonej pojemności (w sumie logiczne;)
Autorzy artykułu zachęcają nas do trenowania różnych sposobów przeżywania czasu i dobierania najlepszego do danej sytuacji. Powodzenia.
Zastanawiam się czy można w ogóle być dobrym managerem nie żyjąc Poprzez Czas - widząc dokładny plan, zależności czasowe i być przez to cel-oriented?
Czy można w ogóle prowadzić jakąkolwiek kreatywną działalność (mam na myśli sensowną działalność a nie np malarstwo współczesne) nie żyjąc Pomiędzy Czasem - dostrzegając możliwości i potencjał.
A żyjąc chwilą W czasie lepiej chyba nie męczyć się z IT, rzucić to wszystko i rozpocząć karierę w biznesie porno;)
Każdy powinien zająć się tym w czym jest dobry. A szacunek to podstawa.
//==============================
"Ty masz zegarek, ja mam czas"
...Usłyszał w odpowiedzi na nerwowe pokazywanie na cyferblat podróżnik, gdy usiłował ponaglić swego przewodnika na postoju, podczas wędrówki gdzieś, na andyjskim bezludziu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)